Argumenty dotyczące zasadności wprowadzenia kuratora do PZPN zaczynają graniczyć z absurdem. Panowie z Platformy przestają bowiem rozumieć, że w zawodowym futbolu reguły ustala światowa federacja i rządom poszczególnych państw nic do tego. Nie ich to podwórko i nie ich zabawki.
Tłumaczenia uzasadniające wprowadzenie i utrzymywanie kuratora w PZPN można streścić następująco: rząd, bo w istocie nie napuszczony przez niego Trybunał przy PKOL, widząc wieloletnią korupcję w polskiej piłce i bezczynność krajowej federacji postanawia uzdrowić sytuację przy pomocy najbardziej drastycznych metod. Ostrzeżeniami światowych włodarzy futbolu nie ma ochoty się przejmować, bo jego zdaniem nie jest to organizacja mogąca ignorować polskie prawo i stawiać się ponad demokratycznymi władzami suwerennego państwa.
Przy wysokim poparciu społecznym połączonym z trafnym przekonaniem, że nikt o zdrowych zmysłach PZPN bronił nie będzie, próbuje dokonać w nim zamachu stanu, ogłaszając że w ten sposób uzdrawia polski futbol.
Tyle tylko, że to optyka całkowicie pomylona.
PZPN jest od władz politycznych całkowicie niezależny: zarówno jeśli chodzi o wewnętrzne struktury, jak też sposób finansowania – budżet państwa nie finansuje w najmniejszym stopniu związku piłkarskiego. Jest stowarzyszeniem autonomicznym i jako takie nie musi traktować władzy politycznej jako swojego partnera. Tym partnerem jest dla niego FIFA i UEFA, których jest członkiem.
Dlatego sygnały płynące z usta polityków PO, że trudno zgodzić się z jednostronnym dyktatem FIFA i groźbami dotyczącymi wykluczenia Polski z międzynarodowych rozgrywek trudno uznać za logiczne.
To przecież FIFA i UEFA organizują ponadnarodowe rozgrywki i to one ustalają reguły wedle jakich się one odbywają. Jeśli dane państwo ich nie akceptuje, to uczestniczyć w nich nie musi. Ale jeśli zgadza się na bycie członkiem tych transnarodowych organizacji, to musi przyjąć obowiązujące w nich reguły. Te reguły tymczasem PO łamie.
Wprowadzenie kuratora cztery tygodnie przed wyborami w PZPN nie rozwiązuje bowiem jakichkolwiek bolączek polskiej piłki. Bo jeśli rozwiązuje to jakie dokładnie?
Na razie jedyny konkret jest taki, że dąży się do zawieszenia zarządu, który z końcem tego miesiąca i tak przestałby już być tym zarządem.
Groźba ze strony FIFA o możliwym wykluczeniu Polski z rozgrywek międzynarodowych to ostrzeżenie ze wszech miar słuszne. FIFA nie może bowiem pozwolić na łamanie swoich regulaminów. Jeśli Polska chce to robić, to droga wolna. Ale skoro tak – mówi FIFA – to my się już z Polską w wyłanianie najlepszej reprezentacji piłkarskiej świata bawić nie chcemy. Niech tamtejszy rząd robi swoje porządki, ale my wyciągniemy konsekwencje. Bo my wtrącania się rządu nie chcemy. To nasza organizacja i pomysły ministra Drzewieckiego średnio nas obchodzą. Niech sobie robi swoje eliminacje do swojego konkurencyjnego mundialu.
Czy wyrzucając polską piłkę z międzynarodowego towarzystwa uzdrawiamy ją? A niby jak, skoro w futbolu jak i każdym innym sporcie chodzi o to, by być najlepszym na świecie. Polska piłka nie będzie lepsza, gdy skażemy ją na getto i każemy wierzyć, że idąc na wojnę z FIFA kierujemy się piłkarską racją stanu.
Możemy wyczyścić PZPN i obsadzić go najszlachetniejszymi i w dodatku „nafifać” FIFIE. Tyle tylko, że nas FIFA wyrzuci ze swego grona i nasz szlachetny, odnowiony PZPN straci rację bytu.